28 października 2012

List do Ω.

Jestem bez włosów i mam rany
Sam to sobie zrobiłem wczoraj
Zahaczyłem się o ogień ostry
A łysy bo jestem oryginalny
I żeby włosy nie robiły mi krzywdy w czapkę
Bo one są bez sensu a czapka bynajmniej
A to się nie powinno tak mieszać

Następnie wytnę sobie wargi
Już z braku innych potrzeb
Można będzie całować po zębach
I lizać że nawet nie będę czuł
Czuć by było wymiociny
Wyciekające przez szczerby
Gdybym kiedyś nie miał aparatu
To bym się porzygał przy prezydencie
Ale będę szczelny także z dziurą w ryju
Obiecuję

Myślę też czasami o moim nosie
Ale nosa ruszać nie zamierzam
Ponieważ potrzebuję wyczuwać
Jak twoja kibić się zbliża od tyłu
Bo ona pachnie ciasną bawełną
I tą taką górą we Lwowie
Czyli grupowymi zdjęciami z panoramą
Tam jak byłem miałem rany i włosy
A teraz co
Nigdy tak nie było jeszcze
Że jak się patrzysz to tego nie czuję
Najpierw, musi dojść do lędźwi
Tam się zatrzymuje i tam to odbieram
To się obraca na planie twojej źrenicy
Więc wiruje bo są wąskie wąskie
Bo masz dużo światła i nie trzeba szeroko

Te źrenice to taki wszechobecny kształt
Tak jak w kroplach deszczu o parapet
Zawsze się powtarza taka sama sekwencja
Pewnie patrzysz fraktalem albo spiralą
Wyjątkowy komplement
Podpisano „Łysy”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

no co ci się nie podoba