25 lutego 2013

Psiegówno

W mojej głowie
Jest mały człowiek
Tylko do tego
Żebym mu robił krzywdę
Gdy nie mogę sobie

23 lutego 2013

Takie rzeczy

Ty
No wyobraź sobie
W nocy
Zamiast spać się budzę
I patrzę a obok łóżka
Zamiast dywanu kafelki
Ciemne ciepłe i domowe
A nie jak w szpitalu
Albo kiblu
Ale nie było ich wcześniej
A wtedy były
I miały kształty
Zamiast plamy nasienia straconego
Dla pomruku mojej rozkoszy
Leży goła baba
Która ma na imię Wenus
Ogrzewa kafelki plecami
Aż jej kręgosłup słychać
Jak po nim jeździ
W rytmie frykcyjnym
Kolejowym
Zamiast kochanka leży na niej glizda
Wielka i miękka
I śliska
I ma przyssawki
Zamiast chujem przyssawką
Wielką doprowadza Wenus do spazmów
I sama ma spazmy ta glizda
Widzę jak się nadyma z różnych stron
Zamiast rękami inną przyssawką
Pieści piersi piękne
Że aż lecą śluzy
I dźwięki mlaskania
A zamiast pocałunków nerwowych
Wysysa jej wszystko z twarzy
Łzy, smarki, śliny
Odżywiają glizdę
Cała potrzeba piramidy
Wchłaniana przyssawkami
Łącznie z truciznami
Potrzebnymi oblubienicy

W łzach było zbyt dużo soli
Glizda się aż odessała
Jakby zabrakło jej powietrza
Przy nastoletnim pocałunku
I zwinęła się spiralę
Zatruta do kształtu
By tak już mi zostać
W moim pokoju koło łóżka
I zamiast sobie pójść
Dalej tam leży

Zamiast coś nie wiem, zrobić
Bo myślałem że wstanie
Ta Wenus
No nie ruszyła się
Cała wysuszona
Z kręgami wielkimi po przyssawkach
Wciąż wilgotna
Jęczała
Że jeszcze

Nie powinienem był tego widzieć
Bo nie ma takich rzeczy
I są zbyt brzydkie
A przede wszystkim
Miało być ciemno
Ale przez okno
Zamiast ciemna wpadał aerozol
Jasny
Że to wszystko było widać
Bo tak to bym nie wiedział nawet
Że u mnie takie rzeczy

08 lutego 2013

Sylvia Likens

Jestem zakochany w Sylvii Likens
(oczywiście bez wzajemności
ale to nieistotne)
Bo jest ładna
Cierpiała bez sensu
Wie jak smakuje gówno
I z której strony papieros jest lepszy
Mi opowie
Ile kij ma końców

Inskrypcja na jej brzuchu
Pustym jak toaleta
Będzie dobrą lekturą
Z wartościami

Chcę całować rany na jej stopach
A jest ich sporo
I są otwarte
Jak jej łono
Gdzie ma wszystko miękkie
I puchne
Od wielokrotnych kopnięć

Dla niej nie muszę być modelem
Od szesnastego roku życia
Ani mieć wiele pomysłów
Skoro ją bito prętem po twarzy
I kopano jak zwierzę
To inny musi być jej ideał
Lepiej, że mało pomysłów
Bo to by mogło się źle skończyć
I zaletą jest też to
Że nie odmówię jej penisa
Ani w ogóle niczego
A tak nie miała zawsze

Skoro ją siostra musiała po twarzy
To ja chcę ustami po śladach
Lin, pięści i przedmiotów
I językiem między wargi
Które sama sobie pogryzła
I rękami po całym ciele
Drżącym od konwulsji
O które będę pytał
„Czy wciąż się trzęsiesz?
Jesteś skąpana w srebrze czy zatopiona w złocie?”
I konwulsji nie będzie
Gdy podzieli się swoim ogniem
Z potencjalnym oprawcą
I pomoże ten potencjał
Rozkosznie zmarnować

05 lutego 2013

Pieśń o Pająku

Płynie mocz, płynie mocz
Płynie mocz, kałuża lśni
Intensywna i sterylna

Przyczajony pająk
W niej tonie
I go boli ta uryna
Bo z powierzchni
Wystaje osiem tylko oczu
Już tylko oczy

Więc tylko ogląda całe miejsce
Asfalt, cegły, najki
I fiuta, genezę strugi
Spomiędzy dżinsów
Nic więcej tu nie ma

Nie widzi kątów
Żeby stworzyć sieć daremną
W tej bramie nie ma kątów prostych
Bo ciemno to okrąg

A nóżki zlepione szczynami
Ostatecznie jak okno
Nigdzie nie pójdą
Pająk nie skorzysta z biura podróży
Ani nie spotka swojej pająki

Mocz płynie i płynie
Kałuża lśni i głębieje
Pająk by jeszcze
Popatrzał
Ale wtedy
Niestety
Strzepnięcie
I się udusił