CHORY:
Panie bogaty doktorze
Ja choruję na licealizm
Chyba
Pan to sprawdzi może
DOKTOR:
Objawy są złożone
Na każdy inne piguły i syropy
Które nie działają
Co pan ma?
CHORY:
Mam świeże piersi
Obfite twarde i miękkie
Pod bylejaką bluzką
Upośledzonej koncepcji
Początków ostatecznych
Pomysłów zaczętych
Tylko do wspomnień
Arystokracja mi zarosła lamperią
Rosną jej półki z paździerza
Oraz blaty
I każdy mi ryje cyrklem co chce
Bo każdy ma swoje zdanie
A bez rycia by je zapomniał potem
I nie miał co wspominać
Każde moje słowo ma echo
Piłki do kosza o parkiet
E e e
e e
e
Z tego ma się wrażenie
Że jest się od siebie
daleko
I takie to zostanie we
wspomnieniach
Mi też wyskoczyły różne
sprawy
Polegające na mówieniu i
wiadomościach
I nachylaniu się na ławce
O kimś nieświadomym tak
z boku
Tego wspominać się nie
będzie dało
Dolegliwość mam też z
ważnością
Bo jestem tylko atrakcją
Mnie się widzi parę razy
tylko
Jak przechodzę i jestem
zajęty
Taki jeden z elementów
Nudnych wspomnień co nikt
nie słucha
Ważne są papierosy
Palone drogim płaszczem
Czarnym jak grób prawnika
Który za to płaci
I dostarcza drogie
wspomnienia
Od tej lamperii i
świetlówek i drewna
Moje rany pieką
Dobre bułki z masłem
Własne
A te takie ciemne w maśle
To nie są przyprawy
Tylko ostrogi które kłują
i robią rany
Żebym szedł korytarzem
szybko szybciej
Najszybciej- mówią o
mnie
Bo ja łapczywie podejmuję
wyzwania
I nic mi się nie udaje
Nieudanie się wyspałem
I dlatego się teraz tak
patrzę
Bo ja jestem tyle rzeczy
A wy mnie tylko widzicie
jak tak przechodzę
I jestem zajęty byciem
jednym z elementów
Nie umiem nie być tak
wąski
Bo lamperia jest ciasna
LEKARZ:
Licealizm leczony trwa
trzy lata
A nieleczony tysiąc
dziewięćdziesiąt pięć dni
I pan jest bardzo śmieszny
Mając tyle czasu
A tak mało wiedzy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
no co ci się nie podoba