Teraz jest taka sekwencja
Że równocześnie
Ekran lewy
I ekran prawy
Na jednym wszystko od
świetlówki
Na drugim wszystko podwodne
Lamperia powierzchnia do
połowy
Ocean po samo dno
Podchodzę do przymierzalni
Płynie samotnie meduza
Wchodzę bo mogę
Ma dzisiaj szczęście
Zasłaniam szorstkim na
zaczepach
Bo w całym wielkim oceanie
jest druga
Rozpinam swój pasek i guzik
Teraz się zbliżają do
siebie
Ześlizguję spodnie z nóg
Chociaż się nie widzą
chyba
Żesz kurwa zapomniałem
zdjąć buty
To samiec meduzy poznaje że
samica
Kręgosłup boli od
rozwiązywania
Dlatego podpływają bliżej
Wnętrze buta zionie
skarpetą i skórą
Dotykają się czułkami
Każdy mój but tak ma
Parzydełka tę parę nie
parzą
Przy kostkach upada telefon
Tylko się nimi ze sobą
splatają
Jest mu teraz zimno jak moim
stopom
Żeby tylko ciaśniej i
bliżej
Z wieszaka ś-ciągam
niemoje spodnie
Pocałunek krawędziami
galaret
Są zimne i ten taki
detergent
Aż drżą bo o to jest
łatwo
Ciągnąc w górę nie wiem
co to będzie
Całe się już ściskają
Czy nie będą za krótkie?
Meduz wchodzi w meduzę
Czy otoczą moje lędźwie?
Galaretami rusza orgazm
Może będą robiły
przestrzeń?
Wtem się odplątują
oddalają
Odsuwam szorstkie na
zaczepach
Płyną już zupełnie
inaczej
Żeby dalej lepiej widzieć
lustro
Osobno meduza i nic dookoła
I wtedy gaśnie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
no co ci się nie podoba